Andoria Mircze - Potok Sitno 1:1 (0:1)

Kolejny mecz z silnym rywalem zakończył się wynikiem remisowym. Tym razem lider – Potok Sitno przekonał się o tym, że Andoria w optymalnej formie to naprawdę poważny przeciwnik. I chociaż remis z liderem to zawsze dobry wynik, pozostaje pewien niedosyt, ponieważ grająca w osłabieniu po czerwonej kartce drużyna z Sitna była jak najbardziej do pokonania, ale zabrakło nieco szczęścia i skuteczności. Należy podkreślić, że w tym meczu wszyscy nasi piłkarze weszli na wyższy poziom, a ich walka i determinacja od pierwszej do ostatniej minuty nie tylko pozwoliły na wywalczenie remisu, ale również wzmocniły tzw. „ducha drużyny”.
Mecz w Mirczu lepiej rozpoczęli goście. Najpierw akcja zapoczątkowana dobrym rajdem prawym skrzydłem zakończyła się niecelnym strzałem z dystansu, następnie po niegroźnie wyglądającym strzale błąd popełnił Gonczaruk, ale zdążył go szybko naprawić i wybił piłkę na rzut rożny. W 11 minucie po raz kolejny prawoskrzydłowy Potoku rozpędził się z piłką, minął naszego obrońcę i będąc w polu karnym odegrał piłkę do Kamila Pysia, który dołożył nogę i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Kolejna groźna akcja zakończyła się na poprzeczce bramki strzeżonej przez ukraińskiego bramkarza Andorii. Na dobrą sytuację naszego zespołu trzeba było trochę poczekać – po walce w środku pola, piłkę na prawej stronie otrzymał M. Matysiak, odegrał do K. Kota, który próbował strzału z pierwszej piłki jednak uderzył wprost w bramkarza. Kolejna sytuacja pojawiła się po podaniu W. Barana, który posłał piłkę wzdłuż bramki, żaden z obrońców gości nie zdołał jej wybić, a zamykający akcję K. Łukaszczyk uderzył minimalnie obok bramki. Swoją szansę w tym meczu miał również grający prezes – W. Baran jednak jego strzał głową po wrzutce z rzutu wolnego również minimalnie minął bramkę gości.
W drugiej połowie z każdą minutą rosła przewaga Andorii, chociaż swoje sytuacje miał również Potok. W pierwszych minutach drugiej połowy drużyny próbowały raczej strzałów z dystansu, ale bezskutecznie. W okolicach 60 minuty sprawy w swoje ręce postanowił wziąć kapitan drużyny – Kamil Sitarz. Przejął piłkę na 30 metrze własnej połowy, minął przeciwnika i dośrodkował na wysokości pola karnego rywali, a przed szansą po odbiciu piłki od obrońcy stanął B. Brzyski jednak jego strzał podbił bramkarz. Po wrzutce z rzutu rożnego P. Pacaja najlepiej w polu karnym odnalazł się M. Matysiak i doprowadził do wyrównania. Piłkarze z Sitna nie rezygnowali z walki, a po jednym ze strzałów z dystansu piłka odbiła się po raz kolejny od poprzeczki. Na obraz gry duży wpływ miała druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka Damiana Gałki z Potoku w 66 minucie. Drużyna gości skupiła się na utrzymaniu wyniku remisowego, a Andoria walczyła o 3 punkty. 100% okazje miał M. Matysiak i M. Wyrwa, ale zabrakło nieco zimnej krwi w wykończeniu akcji. Groźna sytuacja miała miejsce pod koniec meczu, kiedy P. Pacaj wszedł w pole karne mijając rywali, ale po walce przewrócił się i upadł na bramkarza, przez co na chwilę stracił przytomność. Na szczęści Pawłowi nic poważnego się nie stało, ale w kolejnym meczu nie zagra, jednak nie ze względów zdrowotnych, lecz nagromadzenia żółtych kartek (4).
Mecz pełen walki, dobry wynik i pewien niedosyt bo 3 punkty były w naszym zasięgu. Na tle rywala, który w tym sezonie odprawiał już swoich przeciwników 17:0 (Huragan), 0:7 (Perła), 1:7 (Płomień, Szyszła) czy 8:1 (Orion) zespół Andorii Mircze zaprezentował się bardzo dobrze i każdy z zawodników zasłużył w tym meczu na najwyższe oceny. Szczególnie widoczna była walka do ostatnich minut całej drużyny, nikt nie odstawił nogi, zawodnicy wzajemnie się uzupełniali. Jeżeli taka postawa i forma utrzyma się w kolejnych spotkaniach to o wyniki możemy być spokojni.
Na oddzielny komentarz "zasługuje" w tym miejscu trener gości. Pan Dariusz Waryszak, który ma w swojej karierze sukcesy w pracy z młodzieżą, zachował się skandalicznie po końcowym gwizdku: przywołał do siebie dwóch młodych podopiecznych i w obecności kibiców Potoku i naszych zawodników, ku zdziwieniu wszystkich obecnych, zrównał ich z ziemią, używając niezbyt wyrafinowanych słów i gestów. Być może te metody szkoleniowe Pana Waryszaka sprawdzały się w dotychczasowej pracy Pana trenera, jednak niesmak jaki pozostawił po sobie w Mirczu pozostanie na długo i nie może pozostać bez komentarza.
Na zdjęciu strzelec bramki: Maciek Matysiak
Komentarze